Wywracam na drugą stronę marzenia i płynę na strzępach historii rodzinnych. Jestem zwiastunem upadku, ponurą myślą, której nie dawałaś dojść do głosu. Jestem cieniem, który steruje właścicielem, prawdą ostateczną, z którą musisz się zmierzyć. Krokiem w ciemności, oddechem we mgle, najbliższym dzwonkiem do drzwi...
Nie ma chyba lepszego sposobu do opowiadania o swoich rodzinnych stronach niż muzyka, a jeśli nie ma cię gdzieś od jakiegoś czasu, chętnie się w te strony wraca. Opowiem dziś zatem trochę o Krakowie, a tłem będzie album Bester Quartet "Metamorphoses". Kraków to specyficzne miejsce, które pulsuje w mniejszym lub większym stopniu przez całą dobę. Przykładasz ucho do ścian a one opowiadają milionem szeptów historie miliona obcych ludzi. To miejsce w którym łatwo odnaleźć coś zupełnie przypadkiem, natknąć się na kogoś, albo najzwyczajniej w świecie usiąść nad brzegiem rzeki i zbierać myśli. Zdarza się też skręcić w jakąś uliczkę i trafić w miejsce nieznane, w którym dzieją się rzeczy o jakich nigdy nie myśleliśmy. Ale co najważniejsze - to miejsce gra swoją melodię przez cały czas, i gdzieś w dużej części mogłaby to być muzyka z płyty "Metamorphoses".
Bester Quartet to nic innego jak nowa twarz doskonale znanego The Cracow Klezmer Band, ale na ich płycie dźwięki klezmerskie nie są już tak mocno wiodące. Stapiają się z pewną jazzującą melancholią, awangardową ucieczką poza to co znamy i czego się spodziewamy. W bardzo naturalny sposób dźwięki te stają się naszym przewodnikiem w wyprawie do tylko nam samym znanych światów. Są doskonałym tłem, i być może to jedna z najciekawszych formacji jakie zrodziło to miasto.
Niewątpliwie daleko szukać tak dojrzałego i sprawnego muzycznie zespołu, a płyta w mocny sposób utwierdza mnie, że czasami prawdziwe skarby znaleźć można na własnym podwórku. Nie wybrać się z nimi w krainę dźwięku, to prawdziwa strata.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz