niedziela, 13 stycznia 2013

The Encyclopedia Of Punk

Widziałem go.
Znowu.
Ta sama trupio - blada cera i przekrwione oczy co zwykle. Nie do końca jest to wygląd szaleńca, nawet jeśli z nieznanych mi przyczyn podąża za mną bez przerwy. To bardziej zagubiony konsument metamfetaminy, nocami przemierzający przestrzeń w okolicach mego domu, ślepo wpatrujący się w okno. Kiedy poruszam się po mieście - czuję jego obecność w tłumie i wciąż jeszcze nie znam przyczyny.
Wykładam okruchy na parapecie, by nakarmić jego zwichrowaną osobowość i wykupić kolejny dzień życia. Obłąkańcza symbioza miejska, która przykuwa mnie do betonowej dżungli.
Wędrówki w poszukiwaniu książek uwielbiam rozpoczynać w hurtowni taniej książki - jest takie cudowne miejsce w Krakowie przy ulicy Kalwaryjskiej. Schowane głęboko w podwórku sprawia, że nie znając go, ciężko tam trafić nawet przypadkiem. To tam zdarzało mi się dostać książki tańsze nawet o 80% !! od ceny sklepowej -  ale niestety "The Encyclopedia Of Punk" do nich nie należy. Na nią trafiłem w bezdusznym, plastikowym i sterylnym Empiku. Przyznaję, że zdarza mi się tam zawędrować w poszukiwaniu prasy i czasami skręcić w stronę półek z książkami. 
Czym jest ta książka? Niewątpliwie, jak mówi sam tytuł, jest to encyklopedia. Nie chcę oceniać jak bardzo dokładna, bo punk jest już tak ogromnym zjawiskiem, że wydaje się rzeczą niemożliwą, by zebrać wszystko w jednym opracowaniu. Tak czy inaczej są tam rzeczy najważniejsze, a nawet znacznie więcej.  Oczywiście można się przyczepić do faktu, że skoro ujęto tu takie zjawiska jak ska czy reggae (jako te, które znalazły swe odbicie i połączyły się z muzyką punk), to dlaczego zabrakło wyjaśnienia czym jest mods? Tak czy inaczej wszystkiego opisać się nie da, a kiedy dodatkowo robią to amerykanie, trzeba być bardziej wyrozumiałym ;) Jest za to krótki opis wielu zespołów, miejsc i osób (niestety nic z Polski) zamknięty na prawie czterystu stronach.
"The Encyclopedia Of Punk" to jednak nie tylko wydawnictwo encyklopedyczne. To również piękny album bogato ilustrowany fotografiami, fragmentami starych zinów czy plakatów. Mogę nawet śmiało powiedzieć, że to encyklopedyczny collage w dobrym stylu. Coś co warto posiadać w zbiorach, bo chętnie się po to sięga. Co więcej, z zazdrością marzę o takim bogatym w obrazy i informacje wydaniu, dotyczącym tylko i wyłącznie polskiej sceny.