Na kacu jakoś tak zawsze blisko mi do postaci
Józefa K. z "Procesu". Zwichrowane myśli przemierzają puste przestrzenie
codzienności i nie dają stworzyć aktywnego punktu odniesienia.
Zaspokajane jajecznicą pełzną korytarzem wyrżniętym z barw, delikatnie
sugerując, że dziś jest koniec świata, ale jutro uda się na nowo złapać
oddech.
Ostatnio mam szczęście do dobrych albumów, co niezmiernie mnie cieszy, bo tuż po nowym roku niewiele się muzycznie działo - zresztą i tak nie miałem głowy do niczego z racji zmiany miejsca zamieszkania. Teraz korzystając z odrobiny "luzu", karmię się dźwiękami, które zdążyły się odłożyć w całkiem pokaźny zbiór. Z tych zasobów, które czekają na swoją kolej, wyciągnąłem album "Heavy Impact" zespołu The Steadytones. I to jest to! Niezwykła mieszanka ska, reggae, soulu, swingu, zapachów Jamajki i prawdziwie pozytywnej energii - raz z żeńskim, raz męskim wokalem. Właśnie tego mi było trzeba - dobrego albumu w tym klimacie. Do teraz ciężko mi uwierzyć, że zespół pochodzi z Niemiec, brzmią bowiem naprawdę gorącymi karaibskimi dźwiękami. Gdzieś w głębi duszy pojawia się silna chęć zobaczenia ich na żywo. Uwielbiam tak zagrane i zaśpiewane płyty!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz