Nad miastem mgła i szalone krzyki tych, którzy nie zatracili jeszcze kontaktu z rzeczywistością - reszta pogodziła się z faktem życia skazanego na automatyzację i banalność. Z indywidualności wznosimy potężne światy i tylko szkoda, że są one nieliczne. Pod koniec istnienia większość z nas i tak zda sobie sprawę jak potężnym błędem było poddać się i ze spuszczoną głową gnać w mundurku wprost na wyścig szczurów. Sterylne garnitury pozbawione własnego zdania.
Sierra Leone's Refugee All-Stars poznałem przy okazji ich drugiego albumu "Rise & Shine" z 2010 roku. Musze przyznać, że była to mocna fascynacja muzyką, ale i niesamowitą historią zespołu (o którym, swoją drogą, nakręcono film). Grupę założyli emigranci, którzy uciekli ze Sierra Leone, kiedy trwała tam wojna.
Z niezwykłą radością przyjąłem wiadomość o nowej płycie i kiedy tylko nadarzyła się okazja musiałem ją zdobyć. Ku mojej uciesze stwierdzam, że "Radio Salone" z niezwykłą lekkością i sukcesem kontynuuje brzmienie znane z wcześniejszych utworów. Jest to niesamowite połączenie reggae, ska i rodzimego folkloru muzyków rodem z Freetown. Dźwięk jest niezwykle żywy, ciepły i czuć, że dla muzyków granie jest dobrą zabawą, a całej płyty słucha się z niekłamaną przyjemnością. Pozostaje mi jedynie przyznać, że Sierra Leone's Refugee All-Stars pozostają w mojej czołówce muzycznych rankingów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz