piątek, 30 marca 2012

The Vibrators 1976 - 2004


Na moim osiedlu kamienie opowiadają baśnie o garażach wypełnionych papierosowym dymem, czas wyżera sensacje z martwych marzeń, a ja cicho spadam w nicość, ciągnąć za sobą życie. To tutaj słyszałem legendy o nienawiści mieszkającej w kartonie pod balkonem i karmiłem wrony fałszywą nadzieją. To mój świat - z zatroskaną twarzą i masą zagubionych myśli.
The Vibrators to zespół który wiecznie umieszczam gdzieś pomiędzy punk rockiem a power popem dodając do tego dwie siódemki. Energiczne, pozytywne i melodyjne granie, które zainspirowało już wielu - Stiff Little Fingers nazwę zespołu zaczerpnęli z kawałka o tym tytule, Exploited coverował ich kawałek "Troops Of Tommorow", podobnie zresztą jak nasz rodzimy Vader. O płodności zespołu może świadczyć bogata dyskografia i niesamowita chęć grania koncertów. Debiutowali w lutym 1976 roku w słynnym 100 Club i występem tym zapewnili sobie miejsce na scenie kilka miesięcy później obok zespołów: Sex Pistols, Subway Sect, Buzzcocks, The Damned oraz The Clash!
"1976 - 2004" to bodaj pierwsze DVD zespołu i jak sama nazwa wskazuje zawiera 28 kawałków zarejestrowanych na przestrzeni tych lat (a to z kolei przekłada się na ponad 80 minut muzyki). Dodatkowo na płycie dostajemy wywiad z zespołem i kilka proponowanych pozycji z katalogu wydawnictwa Cherry Red Records, które stoi za tą pozycją. Warto mieć zarówno to DVD, jak i zwrócić uwagę na ofertę wydawnictwa, bo jest ona całkiem bogata.

poniedziałek, 12 marca 2012

Generacja

Błąkam się w tłumie, uciekając przed tymi wszystkimi spojrzeniami - dawno pozbawionymi iskry. Szarość zlewa się z oczekiwaniem na koniec świata, a maszyna człowiecza coraz mocniej i pełniej pozwala się kontrolować. Tryby kręcą się rytmicznie wywołując stan hipnozy i karmiąc ostatnie okruchy myślącego społeczeństwa represjami. Poruszam się raz w lewo, raz w prawo, budując kolejne światy na pohybel każdej rdzawej poddańczej myśli. Wiem, że śmierć jest początkiem, a każdy początek otwiera ramiona w kierunku wolności, ale to wciąż nie czas by udać się tą drogą. Wolę ten bezlitosny taniec między spojrzeniami i krótkie baśnie o pięknie zamkniętym w rezerwacie.
Pamiętam, że wielokrotnie dopadało mnie niesamowicie mocne uczucie zazdrości, kiedy patrzyłem na wydawniczy rynek książkowy krajów zachodnich. Z jednej strony dlatego, że posiadali szeroką gamę publikacji dotyczących muzyki i kultury alternatywnej, z drugiej zaś dlatego, że dzięki temu bogactwu mogli szerzej zagłębiać się w tą tematykę. Oczywiście nie neguję przekazów ludowych i zdjęć trzymanych w pudełkach, ale zawsze chciałem czegoś więcej, czegoś co w większym stopniu da obraz pewnej rzeczywistości.
Od jakiegoś czasu można śmiało mówić o tym, że idzie ku lepszemu. Jeśli ten trend się utrzyma, to może w krótkim czasie przyjdzie nam się gubić wśród ogromu pozycji, którymi zostaniemy zasypani. Tymczasem jednak nie zaprzątam głowy przyszłością, ale śmiało czerpię z faktu, że coś się ruszyło i pozwalam kolejnym książkom zajmować miejsce na moich półkach.
"Generacja" to obrazowy zapis czegoś co bezpowrotnie przeminęło. Co w historii naszej alternatywy zostało daleko w tyle, ale jest ważne, gdyż to właśnie na tym fundamencie powstało to z czym mamy do czynienia obecnie. Mamy tam oczywiście wypowiedzi i słowno-wspomnieniowy zarys przeszłości, ale głównym daniem pozostają jednak fotografie. Zdjęcia, które nigdy nie aspirowały do rangi sztuki, bo i nie taki miał być ich charakter, ale które stały się po latach niesamowicie plastycznym zapisem tamtych czasów. Zdjęcia, które jeszcze bardziej teraz niż kiedyś, opowiadają historie - tak mocno dokumentacyjne, że ogląda się je z niezwykłą lekkością i przyjemnością. Takie, dzięki którym czuć zapach nikotyny i alkoholu, słychać muzykę i dzikie okrzyki. "Generacja" to coś więcej - to podróż, w którą warto się wybrać.